Dawno, mnie tutaj nie było.
Nawet bardzo dawno.
Rok 2019 był dla mnie wyjątkowo trudny i odbija się jeszcze trochę czkawką do dzisiaj.
Wydarzyło się wiele….
Wyprowadzka z Wrocławia, po 10 latach mieszkania tam.
3 przeprowadzki w ciągu roku.
W tym jedna do chłopaka.
Matka, która odeszła do kochanka.
A co za tym idzie - pierwsze Święta bez niej.
Pobyt w Centrum Terapii Nerwic w Mosznej.
3 razy popsuty komputer - ostatni raz pod koniec roku i to na amen.
I na ostatek wyrzucona z pracy, która naprawdę mi się podobała (rzekomo redukcja etatów, ale miejsce dla 3 nowych osób się znalazło...).
O ile RZS nie dawał popalić, przynajmniej za bardzo…
Tak zdecydowanie odezwała się depresja…
Ale o niej jeszcze będę pisać…
Do tego teraz jeszcze COVID-19, cała pandemia i panika, które wcale nie ułatwiają szukania pracy. Tak, wciąż, od początku roku szukam…
Ale wracam.
Kto mnie zna – wie, że nie zniknęłam całkowicie.
Wciąż byłam aktywna na swoim blogu książkowym, rękodzielniczym czy na Dziele Duchowej Adopcji Sióstr Zakonnych. Tylko jakoś tutaj nie miałam serca ani weny pisać.
Jest coś o czym chcielibyście przeczytać?